Menu

ŚDM: Wymiana wrażeń i doświadczeń

10 września 2016 - Z życia gminy
ŚDM: Wymiana wrażeń i doświadczeń

Światowe Dni Młodzieży dotyczyły osób w każdym wieku, tworząc piękną mozaikę. Oddajmy jednak głos tym, którzy w tym uczestniczyli: Charity Chanetsa, Lucia Leung, Bernard Mizzi, Ronaldo Solorzano, Iwona Puch-Pirożkow, Andrzej Barański, Jakub Synowiec w rozmowie z Natalią Hodurek. 

ŚDM: Język śpiewał z radości – czytaj artykuł

CharityCharity Chanetsa (33 l.), Chinhoyi – Zimbabwe

LuciaLucia Leung, Hongkong

MaltaBernard Mizzi (19 l.), Żebbuġ – Malta

RonaldoRonaldo Solorzano (33 l.), Los Angeles – USA (pochodzi z El Salvador)

Iwona

Iwona Puch-Pirożkow (33 l.), Włosań

Z jakiego kraju pochodzili pielgrzymi mieszkający w Pani domu?

W moim domu mieszkali pielgrzymi z USA (Kalifornia) oraz z Kanady.

Ilu pielgrzymów gościła Pani w domu?

3 osoby. Chciałam tylko zaznaczyć, że nie tylko ja sama przyjmowałam pielgrzymów w moim domu, pomagali mi w tym rodzice i mąż.

W jakim wieku byli?

Dwadzieścia dwa i dwadzieścia siedem lat.

W jakim języku się Pani z nimi komunikowała?

Rozmawialiśmy po angielsku, a dodatkowo pielgrzym z Kanady pochodził z polskiej rodziny, więc mówiliśmy z nim po polsku.

Jakie emocje towarzyszyły Pani podczas pobytu pielgrzymów?

Bardzo się cieszyłam, że mogę ich przyjąć. Było to dla mnie oczywiste, że kogoś przyjmę.

Czy uczestniczyła Pani w wydarzeniach centralnych ŚDM? Jeśli tak to, jakich?

Uczestniczyłam w Drodze Krzyżowej na Błoniach, a także we mszy posłania na Brzegach. Udało mi się także uczestniczyć jednego dnia w katechezie i Mszy w Mogilanach dla pielgrzymów anglojęzycznych.

Czy utrzymuje Pani kontakt z pielgrzymami?

Tak, jesteśmy w kontakcie.

BarańskiAndrzej Barański (68 l.), Gaj

Kogo przyjmował Pan pod swój dach podczas ŚDM?

W moim domu gościłem 10 pielgrzymów z Niemiec. Pośród nich znalazł się również polski ksiądz pracujący na stałe w Niemczech. Najmłodsi mieli 18 lat, a proboszcz parafii w Bonn, będący opiekunem grupy ponad 40.

A jak przebiegała komunikacja z nimi?

Komunikowałem się z nimi zarówno w języku niemieckim, jak i angielskim. Muszę przyznać, że dużo lepiej znam angielski, ale jeżeli chodzi o codzienne aktywności, byłem w stanie porozumieć się również po niemiecku. Dodatkowo, w grupie był ksiądz Jerzy, który mówił po polsku oraz pewna pani, której babcia była Polką. Ona także potrafiła zamienić kilka zdań w języku polskim. Dalej utrzymujemy kontakt mailowy. Wielokrotnie przysyłali mi jeszcze podziękowania za gościnę.

Jakie emocje towarzyszyły Panu podczas wizyty pielgrzymów?

Od samego początku bardzo chciałem przyjąć pielgrzymów pod swój dach, ponieważ od lat jestem związany z kościołem. Kiedyś byłem zaangażowany w działalność Duszpasterstwa Akademickiego Św. Anny i wówczas wielokrotnie korzystałem z gościnności ludzi dobrej woli. 27 lat temu na zaproszenie młodych Niemców udałem się do Kolonii. Czułem się zobligowany do rewanżu.

Czy pielgrzymi chętnie spędzali czas z domownikami?

Tak, oczywiście. Pomimo, iż bardzo późno wracali z Krakowa, wiele godzin spędziliśmy na rozmowie i śpiewie. Co ciekawe, śpiewaliśmy razem najpiękniejsze pieśni Maryjne w języku niemieckim.

Co w Pana ocenie najbardziej się im spodobało w Polsce?

Starałem się, aby mogli dostrzec w naszym kraju wszystko, co najpiękniejsze oraz poznać polską kuchnię, która jak się okazało bardzo przypadła im do gustu. Byłem bardzo dumny, że można zrobić coś bezinteresownie i zbudować obraz Polski jako kraju ludzi religijnych. Muszę przyznać, że to były najlepsze dni w moim życiu.

JakubJakub Synowiec (31 l.), Konary

Rozmowy zebrała:
NATALIA HODUREK